Aktualności
Recenzja opery "Madame Curie" w "Ruchu Muzycznym"
2012-01-17
Przedstawiamy Państwu fragmenty recenzji opery Elżbiety Sikory „Madame Curie, autorstwa Anny Pęcherzewskej–Hadrych, pochodzącej z ostatniego w zeszłym roku numeru dwutygodnika „Ruch Muzyczny”. Opery współczesne pojawiają się w Polsce nieczęsto, z tym większą radością należy powitać projekt Opera Gedanensis, w którego ramach Opera Bałtycka co dwa lata zamierza wystawiać nowe dzieło, powstałe na jej zamówienie. W planach są między innymi opery: o Schopenhauerze (gdańszczaninie z urodzenia) z muzyką Piotra Mossa i librettem Antoniego Libery, o Hansie Memlingu (jego Sąd Ostateczny jest największym skarbem Muzeum Narodowego w Gdańsku) oraz kolejne w dziejach gatunku umuzycznienie Romea i Julii Shakespeare'a. Przedsięwzięcie to ambitne i - nie ma co kryć - kosztowne, pozostaje więc mieć nadzieję, że organizatorzy pozyskają odpowiednie środki finansowe. Na razie im się udaje - 25 listopada przedstawiono w Gdańsku pierwszą z zaplanowanych oper: „Madame Curie” Elżbiety Sikory.Przedstawienie szczęśliwie przypadło na czas polskiej prezydencji w Unii Europejskiej (i prowadzonego w jej ramach programu promocji I, Culture) oraz ogłoszonego przez UNESCO Międzynarodowego Roku Chemii, któremu patronuje Maria Skłodowska-Curie. Stąd pomysł podwójnej premiery dzieła: zanim trafiło do Opery Bałtyckiej, wystawiono je 15 listopada w Sali UNESCO w Paryżu, choć nie jest ona zbyt odpowiednia dla dzieł scenicznych z orkiestrą. Taka kolejność przesądziła o koncepcji przedstawienia, przygotowanego z myślą o niełatwych warunkach tej sali.
Mozaikowy układ scen sprawdza się w inscenizacji - całość ma wyrazistą dramaturgię (pomijając może niezbyt przekonujący początek), z mocną, pełną emocji kulminacją w scenie zmasowanego ataku na główną bohaterkę i z pięknym, wyciszonym finałem. Dobrze skonstruowane libretto w szczegółach jednak rozczarowuje, by nie powiedzieć budzi zażenowanie, bowiem operuje językiem niczym ze szkolnej czytanki albo akademii na cześć, na przemian z kwestiami rodem z wenezuelskiej telenoweli (szczyt kiczu to scena anty-modlitwy do Matki Boskiej). Pozostaje tylko liczyć na kiepską dykcję śpiewaków, niestety - na premierze była ona znakomita, a tekstu po prostu nie dało się słuchać.
Muzyki - przeciwnie: jest frapująca i - jak zwykle u Elżbiety Sikory - wysokoenergetyczna. Dźwięki, niczym atomy rozpędzone w akceleratorze, zderzają się ze sobą, generując kaskady nowych dźwięków mknących we wszystkich kierunkach naraz. Dysonanse, migotliwe barwy, rozświetlone (spektralne?) akordy, szepty i krzyki oraz subtelnie użyta elektronika - tak wygląda to w mikroskali, z dystansu można zaś dostrzec świetnie rozplanowaną, dynamiczną formę. Sikora, autorka już dwóch oper bądź co bądź, znakomicie czuje scenę, co kolejny raz udowodniła, między innymi brawurowo wykorzystując chór, który niemal bez przerwy towarzyszy bohaterce - jako komentator, przede wszystkim zaś uczestnik zdarzeń, zwykle bezlitosny, niczym turba w pasji.
(…)
Teatralna narracja zawdzięcza dobre tempo reżyserii Marka Weissa, który ograniczoną przestrzeń wykorzystał maksymalnie. Wiele pomysłów jest naprawdę znakomitych: scena obrazująca dorastanie Ireny i Ewy, córek Marii (za ich plecami pojawiają się dorosłe kobiety, dziewczynki odchodzą, odprowadzane przez zjawę - Loďe Fuller), wejście chórzystów, upiornych niczym zombie, widok Paula i Marii w bezruchu pochylonych nad stołem w scenie ataku prasy, albo kapitalna sekwencja z gazetami, które stają się narzędziem linczu. Są też fragmenty mniej przekonujące: miotanie się Marii po scenie na początku przedstawienia, czy też nachalne projekcje wideo przedstawiające bombę atomową i migawki z I wojny światowej; trzeba mimo to podkreślić, że całość pozostawia bardzo dobre wrażenie.
Ogromna w tym zasługa występującej w roli tytułowej Anny Mikołajczyk, która stworzyła kreację - nie waham się użyć tego słowa - wybitną. Obdarzona wspaniałym, mocnym sopranem (znanym - o ironio - przede wszystkim miłośnikom muzyki dawnej) o bezbłędnej intonacji, poradziła sobie z karkołomną, pełną dysonansów partią wprost fenomenalnie, śpiewając z ogromną ekspresją; znakomita była także pod względem aktorskim. Pozostali soliści również wypadli bardzo dobrze, nawet lepiej niż zwykle: ponieważ orkiestra siedziała w głębi sceny, kanał orkiestrowy był zabudowany, akcja zaś rozgrywała się na poszerzonym proscenium, w efekcie (trudno powiedzieć, czy zamierzonym) głosy śpiewaków było dobrze słychać - rozwiązanie do uwzględnienia w przyszłości, bowiem w Operze Bałtyckiej głosy niestety zazwyczaj giną.
Po premierze Madame Curie z optymizmem czekam na operę o wielkim pesymiście, Schopenhauerze, życząc dyrekcji Opery Bałtyckiej wytrwałości w pozyskiwaniu funduszy. Dzieło Sikory na pewno warto poznać, chociaż - gdyby była taka możliwość - sugerowałabym chińską (lub fińską) wersję językową. Bez tłumaczenia.
Najczęściej czytane:
Kompozytorko, kompozytorze! Masz okazję pracować nad swoimi partyturami z dala od codziennego zgiełku, inspirować się naturą, oddawać rozważaniom o sztuce i życiu. Agata Zubel i Michał Moc po raz kolejny zapraszają młodych kompozytorów do czerpania inspiracji z piękna Islandii podczas edycji programu rezydencji artystycznych, która potrwa dwa tygodnie między 4 a 20 października br. Polskie Wydawnictwo Muzyczne jest partnerem przedsięwzięcia.
Alicja Twardowska, Warszawskie Towarzystwo Muzyczne im. Stanisława Moniuszki oraz Polskie Wydawnictwo Muzyczne mają przyjemność zaprosić na koncert z okazji 95. urodzin Romualda Twardowskiego, który odbędzie się 17 czerwca o godz. 18:00 w Warszawie (ul. Morskie Oko 2).
W drugiej połowie czerwca czekają nas niezwykle interesujące prawykonania dwóch, najnowszych dzieł z katalogu Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Najpierw, w Gdańsku, zabrzmi Ambient na dwa flety, organy i orkiestrę symfoniczną Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil, pod koniec miesiąca zaś, w Poznaniu, Głos Potwora, nowa opera Alka Nowaka.
Pianistka, kameralistka, kompozytorka i synestetyczka, doktor habilitowana w dziedzinie sztuk muzycznych. Autorka licznych i bestsellerowych publikacji fortepianowych wydanych przez Polskie Wydawnictwo Muzyczne. W czerwcu Marta Mołodyńska-Wheeler, jako kompozytorka miesiąca, opowiada nam o tym, jak powstają jej utwory i jakie zwyczaje towarzyszą jej w pracy twórczej.
W sobotę 7 czerwca br. odbyły się przesłuchania finałowe 12. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki. Zdobywcą I nagrody został brytyjski tenor Samuel Stopford. Polskie Wydawnictwo Muzyczne było Partnerem wydarzenia.
W maju 1857 r. w „Ruchu Muzycznym” ukazała się zapowiedź wystawienia Halki na deskach warszawskiego Teatru Wielkiego. Na te wieści Stanisław Moniuszko czekał aż dekadę – teraz jednak wpadł w „żywy niepokój”… W kolejnej odsłonie cyklu „Historia pewnego utworu” przyjrzymy się przygotowaniom do długo wyczekiwanej przez kompozytora premiery.
Dzieło nagrodzone w Konkursie Kompozytorskim Piesomen Antropon zabrzmi po raz pierwszy 6 czerwca w Filharmonii Pomorskiej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy. Tego wieczoru usłyszymy ponadto utwory kompozytorów polskich i francuskich, których twórczość stanowi świadectwo czasu i hołd złożony wielkim osobowościom świata sztuki i duchowości m.in. Krzysztofa Pendereckiego i Joanny Wnuk-Nazarowej. Polskie Wydawnictwo Muzyczne jest partnerem Konkursu.
W ostatnim tygodniu maja uczniowie krakowskich przedszkoli i szkół odwiedzili księgarnię muzyczną PWM z okazji trwającego Tygodnia Dziecka w Polskim Wydawnictwie Muzycznym.
2 czerwca br. rozpocznie się 12. edycja Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki. W muzyczne szranki stanie 77 młodych śpiewaków z 28 krajów; zwycięzców poznamy 7 czerwca. Polskie Wydawnictwo Muzyczne jest Partnerem wydarzenia.
Kompozytor, dyrygent, wydawca, teoretyk muzyki, pedagog muzyczny, rektor uczelni – życiorys Józefa Elsnera jest niezwykle bogaty. Mimo to przeważnie kojarzony jest jedynie jako nauczyciel Fryderyka Chopina. Krzysztof Bilica z zaciekawieniem przygląda się mistrzowi przełomu XVIII i XIX wieku, którego portret rysuje w najnowszej Małej Monografii.